Archiwum sierpień 2003, strona 3


sie 11 2003 Nie ma skróconych dróg
Komentarze: 0

Nie ma skróconych dróg

Nie musisz mówić mi, że jest ciężko, co z tego
Nic nie robisz, nie masz nic i nie zmieniasz niczego
Mówisz mi, że palenie zastępuje rzeczywistość
Wzbudzasz litość i czarno widzę twoją przyszłość
Czas pokazać zajebistość a ty ciągle narzekasz
Nie masz miejsca w życiu, w dziwne trendy uciekasz
Stary nie ma co czekać
Rzeczywistość cię przerasta
Wybrałeś etap, w którym na sukces ci szansa zgasła
Po raz kolejny zonk i zamiast wziąć się do pracy
Znów nie masz racji, bez tego nie poczujesz kasy
Bo darmo nikt ci nie da, i zostaną marzenia
Zamiast narzekać zrób coś i zacznij świat swój zmieniać
Do zobaczenia (do zobaczenia)
Mówisz, że trudno się pokazać
Bezczynność wypala cię i nic się nie starasz
Chcesz płytę nagrać zaraz, nic nie przychodzi od razu
Nie otworzysz drzwi dopóki nie otworzysz zasuw
To za mało czasu
Powoli wchodź po swej drabinie
I konsekwentnie rób to co sobie założyłeś
Wiem, że jest trudno, lecz jeśli nie złamiesz schematów
Tylko przez lornetkę zobaczysz drogę do lepszych czasów

Ref.: Nie otworzysz drzwi dopóki nie otworzysz zasuw
Sam zrozumie dobrze, że nie ma dróg na skrót, nie ma, nie
Daj sobie czas na poznanie prawdy
Zamiast narzekać rób coś i zacznij świat swój zmieniać x2

Czekasz na swoją szansę, ale nikt ci jej nie da
Dopóki nic nie zrobisz i sam sobie będziesz schlebiał
Nie dojdziesz do niczego nawet przez siedmio milowe buty
Zrozumie dobrze, że nie ma dróg na skrót, nie ma
Dosyć pieprzenia o tym co możesz zdobyć
Nie robisz nic, ale nadal myślisz, co by było
Gdyby to wszystko się inaczej ułożyło
Gdybyś, to dotknął z bliska, teraz żal ci dupę ściska
Widzisz, nie dla każdego tak bywa
Zrozumiesz to, kiedy rym sam w ustach będzie pływał
Poczekaj, daj sobie czas na poznanie prawdy
Wtedy będziesz wiedział
Że dla ciebie błyszczą się te gwiazdy
Że odbicie w lustrze żadnych kłamstw nie chowa
Spróbuj to znaleźć i rozpuszczać dalej w życie słowa
Czas ucieka, jak w klepsydrze piasek
Zobaczysz kasę, jak człowiek, który przybrał milion masek
Marzą się lepsze dni, one przyjdą z czasem
Wystarczy ruszyć dupę i pokazać klasę
To ten obrazek, który ja widzę stale
Trzeba to gówniane życie popchnąć dalej

Ref.

Kolejny wieczór narzekasz, ale nie masz podstaw
Przegrałeś, jeśli dupa do tej ławki ci przyrosła
I nie wstaniesz jeśli dalej będziesz ślepy
Starczy wiek ci zostanie i mentalność mazepy
Niestety, otwierasz oczy tylko na podniety dziwne
Myślisz naiwnie sam sobie robisz krzywdę
Chcesz być primem, najpierw kup sobie pierwszą płytę
Dokładnie naucz się kleić sample z bitem
Oryginalność i praca to niech będzie twój priorytet
Nie od twarzy jak igła, z wosku dźwięki w nim wyryte
Zobacz chłopak, od razu lepiej czyż nie?
Potem powiesz spełniłem mego życia marzenia wszystkie
Po co iść na łatwiznę
Warto czasem złapać bliznę, od życia
By unieść ręce wraz z ostatnim gwizdkiem

swir? : :
sie 11 2003 Friko
Komentarze: 0

Nie o różach, nie o bratkach x4

Kasa, kasa wielu się wyprze w manię underground'u
Bo równa tych co mają ją do boysbandu
Ale spoko, powoli trzymam ją darmo
Pytasz skąd mam ją, za to, że do bitu rym ja dam go
Samplom, czy jakoś im dam bez samplera
Pytam teraz, wiesz gdzieś kres jest możliwości komputera
Spytaj swojego producenta o to
Głośnik to cel, droga to jest walizka z forsą
Ale forsa czysta, w którą wkładam me serce
Ten hajs to litry potu na każdym koncercie
To studyjna duszność, to mikrofon rozpalony
To kartek tony, nieraz ucieczki ze szkoły
To setki godzin w pociągach gapiąc się w szybę
To praktyka i ćwiczenia, kartka i wolne style
By potem rym do bitu ożył
My jak juczne woły harujemy
Ty kupujesz płyty i płacisz za to, że my wkładamy w to pracę
Za każdy moment, gdy w empece uderzają Noona palce
Wielu mówi pieniądz brudzi, i rap-fortuny rosną
Ale tylko tych co przy trakach myślą skarbonką
Oto co, a ja z czoła ocieram pot, co na kartkę spada
Gdy kolejne wersy piszę nocą
Jutro na koncert zagram, wypłatę dostanę
Będzie na nowe nagranie, zapłacę czynsz za mieszkanie
Dziwisz się? Nasza praca to rymy i bity
Kupujcie polskie rap płyty

Ref.: Rozwój kosztuje, to nie sklep wolnocłowy
Każdy wers nowy, każdy bit i scratch
Lecz, wielu jak sądzę, myśli, że błądzę
Pamiętaj, że tylko środkiem do celu są pieniądze

Zobacz ile kasy, chłopaki zgarnęli na płycie
Pewnie bawią się gdzie indziej, na podwórku ich nie widzę
Ale tak myślą ci co nie widzą nas wcale
My z lirycznym arsenałem, przed siebie wytrwale
Wielu myśli, że raperzy w Polsce jeżdżą metami
Ten biznes kojarzy ze złotem i łańcuchami
Jednak większość z nas ozdabia swój świat samplami
Trzeszczącymi płytami, świat komentując rymami
Chciałbym, żeby kasa wypychała moją kieszeń
Ze sklepu Yamahy wyniósłbym wszystko co najlepsze
Przede wszystkim robię muzykę
A potem, myślę jak będzie to brzmieć
Jaką na tym zrobię forsę
Każdy z nas jest artystą, ale również człowiekiem
Przecież dziecka nie nakarmię kiedyś wdychanym powietrzem
Jeść musi każdy i ja mam też swoje potrzeby
Droga do ich spełnienia, dla mnie przegrzane samplery
Tyle pracy i wrażeń, rap biznes to spełnienie marzeń
Najpierw piszę rymy, później stoję w kolejce po gażę
Wiesz, nic za Friko

swir? : :
sie 11 2003 Wiatruczas
Komentarze: 0

W miasto, porą gdy już światła dnia zgasną
I pora zasnąć, my w podróż, miasto jak ogród
Warszawa, księżyc, noc, spokój, nic się nie dzieje
My, ulice puste, Grammatik i przyjaciele
Wszyscy razem, ach, jak kres zmaga się ze skwarem
Idąc bulwarem, zachwyty nad wiatrem gdzieś
Odgłosy rzadkie w koronach drzew
Za rogiem Belton szepcze ukradkiem
Więc psss, nie ma na skrzydłach jak ptaki
Zmieniamy trasę, a tam powstaje chwili zapis
Od wieków, to samo pragnienie w człowieku
Chęć oszukania czasu, zabicia przemijania lęku
Dzisiaj my wolno, zwalniając dam odpocząć nogom
Nie oddam się recepcyjnym zbiorom
Dzisiaj cieszy mnie słowo
Dzisiaj cieszą mnie z chłopakami akcje na wolno
Wiesz, rymy, chwile z nimi cieszą jak śmiech
Cieszą jak śnieg, lub chwila chłodna latem
Delektuję dziś się wiatrem, dzisiaj
Te rzeczy pokazują mi sens życia
Układasz świat w myślach
Wiesz plan nie na przypał
Taki do miasta wypad
Gdy pęd powietrza zachwyca
Czas wiatru, ten dzień to dzisiaj

Zupełna pustka, tylko ten wiatr me skronie muska
Nagle ustał, wieczna cisza, ani słowa w ustach, po co
Delikatna bryza każdą nocą
Orzeźwia tych ludzi, którzy w skwarze miasta chodzą, popatrz
Liście na drzewach lekko się kołyszą
Widzisz sobie znane rytmy, swoje wersy piszą a ja
Zgubiłem siebie znowu na tych rozstajach
I tylko wiatr znaleźć drogę mi pozwala
Czemu wszystko się zmienia i nic nie jest po staremu
Powietrze drga tak jak struna przed glisandą
Aspoetika przecież w sobie mam to
Musisz wypełnić los zmarnowaną szansą
Do przodu wiatr przynosi tylko jęk zawodu
Na jego skrzydłach czas powoli staje
Okruchy szczęścia tylko tak się wydaje
Wiatr śpiewa swoje a ja idę dalej

Późna pora to już, gdy my w miasto wyruszamy
Jeżdżąc furą delektuję się wiatru bryzami
Odwiedzamy te miejsca które znamy tylko z mapy
Zachwycając się co krok aglomeracją Warszawy
Jakie mamy plany, tego nikt jeszcze nie wie
Najważniejsze że wciąż słychać, ten wiatr na szybie
I tę cichą muzykę która z głośników płynie
Godzina szybko minie a my ciągle przed siebie
Do momentu aż znikną wszystkie gwiazdy na niebie
Czuję się pewnie, nie mam ochoty wracać wcale
Szofer nie szalej i poczuj ten wiatr gdy jedziesz dalej
Bo on wieje stale, wprowadzając w stan euforii
Wiesz co jest tu dobre dziś sami bez zbędnej widowni
Od problemów wolni, będę marzył o tym znów
Podkręć muzykę bo właśnie leci "Living Proof"

That's Why I'm Here To Be Living Proof

swir? : :
sie 11 2003 Nie ma czasu pomyślec
Komentarze: 0

Nie ma czasu pomyśleć

Mówię ci, każdy z nas szuka spokoju
Gdzieś w głębi, każdy chce być daleko od kłopotów
Lecz wielu woli, na skróty, gdzieś na łatwiznę
Na przypał, na kredyt, biorąc w sobie życie
Lecz pomyśl, nim będzie za późno by się połapać
Nie ma takich kredytów, których nie trzeba spłacać
Szybka, łatwa kasa, wozić każdy chce się szumnie
Nie rozumiem tego, praca rządzi wszystkim wokół mnie
(wokół mnie)
Obowiązki, lecz na spoko znajdę chwile
Gdy inni pędzą, znajdę moment by pomyśleć
Za mało czasu, a u mnie życie spontaniczne
Stojąc z boku, gdy peleton chce pędzić szybciej
Szukając szczęścia w zwykłych momentach
Nie masz czasu pomyśleć, nie widzisz chwil piękna
Nic, nie widzisz w tej o banały walce
Pędzisz, ale cały świat ucieka ci przez palce
A ja chcę stać by wiatr mi twarz zmagał
Przegapiania chwil nie ma w moich planach
Od rana spokój, od rana świat przez pryzmat otwartych oczu
Pewne, trzeźwe spojrzenie, nie to z billboard'ów
Rzeczywistość, ja spędzę swoje życie myśląc

Patrzysz, obserwujesz, cały świat masz w garści
A za chwilę na nic nie masz gwarancji
I tracisz kolejne szanse, beztrosko
Nie ma czasu by pomyśleć, wciąż gonisz za młodością
Coraz starszy, spontanicznie gubisz ostrość wspomnień kalejdoskop
Kłóci się z teraźniejszością, żyjesz w innym rytmie
Bo coś przestało istnieć
Tyle czasu, a teraz już nic nie wyniknie
Jak zwykle zapomniałem się zastanowić, odwykłem od obrazu
W którym nie wszystko mam od razu
Nikłe szanse, czy widzę egoistę, gdy w lustro patrzę?
Nie jestem bez winy więc rymami płaczę
Czy płaczą inni, czy tak jak ja tracą siły
Nie żałują, bo nie chcą, czują się nieomylni
Iść lepszą drogą, to gubić przeszłość
Pieprzyć dane słowo, brać przeciętność umysłową
Jako bycie sobą, przyjdzie czas gdy się zastanowią

Nie mam czasu nawet, aby o tym wspomnieć
Zamknąć usta, oczy spuścić skromnie
Powiedzieć głośno co mnie drażni
Popuścić wodze wyobraźni
Latarnie wszędzie dawno zgasły
Jedynie jeszcze świecą gwiazdy
A pośród nich się zastanawiam
Czy znajdę czas, który ucieka nadal
W szalonym pędzie, gubię sens życia coraz częściej
Zmrużyć oczy, przewidzieć to co będzie
Nie mam sił by przez dziurkę od klucza świat podglądać
Ze zwątpieniem czekać na kolejne wschody słońca
Nie widzieć końca, wciąż zwlekać, przed tym uciekać
Nie bać się, bo przecież nie ma czego
Nieustannie, poznając sekrety istnienia
Rezygnuję, z życia ostatniego tchnienia
To te spojrzenie jak ta ziemia nadal trwają
Są fałszywe, no bo w końcu przemijają

Najłatwiej się zaszyć i o tym nie myśleć

Zapomnieć jest łatwo to co w życiu najważniejsze
Gdy biegniesz na oślep po drodze gubiąc szczęście
W garść weź się chłopak, niewiadomo, nie są lekkie
Nic w przyrodzie nie ginie i wszystko ma swoje miejsce
Świat przegapić jest łatwo, więc dobrze się zastanów
I konsekwentnie, nie na przypał ruchy planuj
Ranki czasem nie są piękne, to wiadomo, ale przecież
Są zawsze czymś nowym wieczorem, możesz czuć się lepiej
Nigdy nie jest za późno by odwrócić bieg wydarzeń
I pokonać dni nieszczęścia, które chodzą od lat w parze
Wszystko może się zdarzyć, musisz być przygotowany
Nikt od razu w życiu nie jest spisany na straty
Nie ma czasu pomyśleć, bo zostawiłeś go przed laty
Za błędy młodości będziesz długo spłacał raty
Oczywista rzecz, którą gubisz w miasta gwarze
Masz kogoś obok, kto niech nową drogę ci wskaże
Nie będziesz przecież żyć w nie swoim wymiarze
Pamiętaj o tym, na razie

Najłatwiej się zaszyć i o tym nie myśleć

swir? : :
sie 11 2003 Płacze rymami
Komentarze: 0

. Płacze rymami

Nie zawsze żyłem dobrze, bo żyłem chwilą
Moment upadku oddałem hołd swoim czynom
To się stało w sekundzie i nie było milą
Chłopak na rozdrożu obarczający się winą
Wszystko przysłonięte czarną kurtyną
Myśli giną odchodzi to, co było rutyna
I bojaźń o tych, co drzwi mi uchylą,
Wpuszczą do środka, opatrzą me rany,
człowiek jest człowiekiem nie spisanym na straty

[płaczę rymami, dlatego nie zobaczysz łez...]

Po raz kolejny życiowe baty
Głowa spuszczona, nogi jak z waty
Piętno odciśnięte zero przebaczenia
Usta mocno zszyte, nic do powiedzenia
Wszystko się zmienia, to bez wątpienia
Czekałem na to by w końcu wyjść z cienia

[płaczę rymami, dlatego nie zobaczysz łez...]

Świat, w którym nikt nikomu nie ufa
LdoK i reszta szepczący mi do ucha
"zostaw i odpuść sobie ten temat!"
Wyciągają ręce, bo zaszła potrzeba
Dzięki temu podnoszę z bruku się powoli
Na koneksje niczym przyjaciele dozgonni
Jak mur obronny nie do przebicia
Wskazują drogę, nową treść życia
Już nie szaleniec zostawiony sam sobie
To co siedzi głęboko przekazuję w mówie
Czyli liryka prosta, przekaz dla ogółu
Będę trwać, bo wybijam się z tłumu
Rzucam cień na wszystko za plecami
Co krzyżowało szyki, zadawało rany
Ten stan dobrze znany, już nie wspominany
Jotuze zwycięski, a nie przegrany
Na stałe wpisany w karty historii
Grammatik nadrzędna rzecz bemowskiej euforii

[płaczę rymami, dlatego nie zobaczysz łez...]

Znam takie miejsce wcale nie daleko tak
Gdzie i ja i ty możemy pójść pewnego dnia
Kocham to życie mimo zła i mimo smutku
I zawsze trwam na swoim stanowisku aż do skutku
I do końca aż kurtyna opadnie
Jak powieka ciężka [lekka] będzie tylko słowo pokój wszędzie
[myślę o sobie nie raz]
Nie raz było tak, głupi dzieciak bliski końca
Pełen żalu; [pierwsza ranna]poranna modlitwa o wschodzie słońca
Myśli i prośby, przepisy i dowolność
Podporządkowanie i godność
Śmierć za rogiem, [trwam widząc słuszną drogę]
ciągle do przodu obierając słuszną drogę
[nie przejmuj się Józek, tym co inni mówią]
Jotuze nie przejmuj się tym, co inni mówią,
[bo Bóg jest z nami]
Wiem, że Bóg jest z nami, a życie jest próbą
[żyję słowem księgi]
Wciąż żyjąc słowem księgi, ją czytam i nie myślę
O tym, co złe bo życie chcę mieć tylko czyste
[...lecz tylko o tym, co w życiu czyste]
Chcę błyszczeć, a jak zdradzę ,to już nie istnieć
[...a jak będzie źle to już nie istnieć]
W głowie mojej kuszących głosów już nie słyszeć
Masz życie, żyj płacząc w nim potokiem rymów
[masz życie, to żyj pełen tego, co masz- stylu]
To tylko pieprzone 5 minut

[płaczę rymami, dlatego nie zobaczysz łez...]

swir? : :